Od lat funkcjonują w Polsce regulacje dotyczące zasad i wymogów bezpiecznego transportu pieniędzy. Utworzone początkowo przez NBP, a później kilkakrotnie podlegające zmianom mają obecnie kształt Rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 7 września 2010 r. w sprawie wymagań, jakim powinna odpowiadać ochrona wartości pieniężnych przechowywanych i transportowanych przez przedsiębiorców i inne jednostki organizacyjne.( Dz. U. 2010 nr 166 poz. 1128).
Jednym z wielu elementów systemu ochrony są specjalistyczne pojemniki, mające utrudnić kradzież, a w przypadku napadu – uniemożliwić wprowadzenie zrabowanych walorów do obrotu gospodarczego. Tę ostatnia funkcję powinno realizować trwałe uszkadzanie banknotów. I realizuje, ale w sposób głęboko niedoskonały, ponieważ banki i inne instytucje obrotu finansowego nie mają obowiązku stosowania kopert perforowanych. Nie mając obowiązku zapisanego w sposób wykluczający twórcze interpretacje – wszystkie te podmioty posługują się klasycznymi bezpiecznymi kopertami. Te zaś z definicji uniemożliwiają uszkodzenie wszystkich przewożonych w danym momencie walorów. W efekcie siła przyzwyczajenia, oszczędności i zwykły oportunizm czynią z tego rozwiązania atrapę.
Na
rynku europejskim funkcjonują systemy CIT, w których taki nonsens
nie może mieć miejsca. Funkcjonują tam, gdzie siła perswazyjna
lobby ochroniarskiego jest duża, zaś regulacje prawne opisujące
przewóz gotówki i przedmiotów wartościowych są bezwzględnie
przestrzegane. Napad na bankowóz we Francji czy Holandii, tak jak
napad na konwojenta(ów) w tych krajach nie mają sensu, bo nie dają
bandytom najmniejszych szans na skorzystanie z łupu.
U
nas lobby ochroniarskie ma niewiele do powiedzenia. Normy prawne -
nie tylko te dotyczące transportu pieniędzy – służą przede
wszystkim do tego, by je umiejętnie obchodzić. Zaś napady na
konwojentów i bankowozy zdarzają się – z jakiegoś dziwnego
powodu – częściej, niż tam. Ciekawe, dlaczego?!